Przejdź do głównej zawartości

KONSTRUKTYWNIE (?) WKURZONA - SZMINKA NR 6

Tak szczerze, to pierwszy raz nie wiem jak zacząć pisać post. Denerwuje się, bo bardzo, bardzo długo nie zastanawiałam się nad swoim wiekiem, ale oczywiście od kilku lat ciągle czytam o tych 40+, czy 50+

Nie zawracałam sobie tym do niedawna głowy, mimo, że te negatywnie wybrzmiewające "plusy" dotyczą mnie od dawna. Jednak ostatnio, ciągle rzuca mi się w oczy jakiś kolejny tekst na temat silversów, pracowników 40+ i 50+, czytam że mamy złe nawyki, jeszcze z PRLu, że jesteśmy zapóźnieni i wycofani technologicznie i takie tam inne bzdury i bujdy na resorach. Być może jakaś malutka część prawdy w tym jest, ale ja większość swojego życia zawodowego spędziłam w prywatnych firmach z kapitałem zagranicznym, a te kształtowały inny mental zawodowy niż ten, który królował w czasach PRLu, więc przypinanie łatki jest wkurzające, bo PRLowska metryka nie ma tu nic wspólnego kompetencjami, etyką zawodową, poziomem odpowiedzialności, czy wyczucia biznesowego. Słowo silversi jest obraźliwe, klasyfikuje ludzi podobnie jak rasa, wyznanie, czy orientacja seksualna. 

Jest taki natłok różnych rozważań, dyskusji i komentarzy w tym temacie, że w końcu zostałam tym skażona i opanował mnie chwilowy demon niskiej samooceny, wynikającej tylko i wyłącznie z wieku. Bo myślę sobie - matko, przecież ja jestem tą "plus" - czy to mój koniec? Jestem wykluczona? Może wyznaczą niedługo jakieś zony, do których nie będzie można mi wejść? Właściwie już je wyznaczono, ale cichaczem. Trudno. Nie zamierzam pisać o tym elaboratów i się użalać. W ogóle nie będę akurat o tym pisać.

Ostatnio byłam  na spotkaniu dyrektorów finansowych, które było poświęcone fajnej tematyce kapitału własnego/osobistego nas - managerów C-level. Fajne spotkanie, wiele cennych wskazówek odnośnie zadbania o swój wizerunek i ten codzienny i ten w mediach społecznościowych. Bardzo podkreślano znaczenia własnego kapitału kompetencyjnego i nagle jednak pojawił się temat nas tzn. tych z "plusem". Pomimo naprawdę wartościowych dyskusji i przemiłej atmosfery podczas tego spotkania, wróciłam do domu jakaś nieswoja. Sama nie wiedziałam, co ze mną jest.

Czułam się jakbym wypiła z pięć kaw, nosiło mnie i ledwo zmobilizowałam się do dalszej pracy, a miałam jeszcze zaplanowanych kilka ważnych zadań do wykonania.

Kiedy skończyłam swoją pracę, usiadłam  zamyślona przy biurku i zaczęłam analizować, co właściwie czuję i co się nagle ze mną stało w tym dniu. Doszłam do wniosku, że przez ten cholerny i ciągle przypominany "plus", poczułam się jak podła "plus-kwa", z którą nie wiadomo, co zrobić. Może najlepiej rozgnieść?. To wydało mi się obrzydliwe. Wyobraźnia mi działa - niestety bardzo kreatywnie.

Myślicie, że dam się rozgnieść, zdeptać komukolwiek? No to jeszcze zobaczycie. Pani "plus-kwa" niestety wciąż jest na chodzie, wciąż się uczy i nawet ma plany, które zamierza zrealizować. 

Pani "plus-kwa" realizowała potężne deale, przeprowadzała restrukturyzacje, przeprowadzała firmy przez kryzysy, zmagała się z problemami, z którymi nie jeden bez "plusa" by się nie odważył skonfrontować. Mam w sobie jeszcze sporo odwagi, wiedzy i wytrwałości. I mam ponoć ładne usta - ostatnio się dowiedziałam - bo też się nad tym nigdy nie zastanawiałam 💋, no ale wiadomo, kto lubi szminki, musi mieć ładne usta 💋.

Dzisiaj zadzwonił do mnie pewien pan z pytaniem, czy go kojarzę. Skojarzyłam. To był mój klient z kiedyś tam, z jakiejś przeszłości. Pan prezes i właściciel bardzo dobrze prosperującej firmy stalowej z pomorza, człowiek 70+, czyli Pan "plus-kwa" z prośbą o pewną przysługę biznesową - bo tak, my "plusk-kwy" robimy sobie darmowe przysługi biznesowe. Mamy gest i zasady. Stać nas, a co! Dla nas pieniądz nie jest jedyną wartością. I piszę to jako finansistka z pełną odpowiedzialnością!

Ten człowiek, gdyby mi nie powiedział, że ma już prawie 80 lat, to nigdy bym na to nie wpadła. Nie miał czasu się zestarzeć. Czynny biznesowo, aktywny fizycznie, dobrze zarządzający i niezwykle mądry człowiek. Przedsiębiorca z klasą, no ale "plus-kwy" jeszcze tę klasę mają.  Mają też sporo w sobie życia, więc nie piszcie o nas i nie traktujcie nas jak byśmy byli problemem społecznym. 

Jeśli problem społeczny jest - to sami go stworzyliście, a teraz pustym gadaniem i niewiele wartymi dyskusjami próbuje ten problem  analizować i rozwiązywać. Istne bohaterstwo. 

Przestańcie! Nie potrzebujemy tego. Świetnie sobie radzimy i bez tych politycznie poprawnych dyskusji. Uważajcie tylko, bo jak się za bardzo zagadacie, to czas wam tak szybko minie, że się okaże nagle, że już rozmawiacie sami o sobie.

Cóż, nie jest to post finansowy, ale też mnie sporo kosztował.


Komentarze

  1. Pluskwy zostały wymyślone przez ludzi, którzy nie mają czym się pochwalić , nie maja własnego kapitału a przede wszystkim nie myślą, że kiedyś też znajdą się w tym gronie pluskw... i to szybciej niż im się wydaje. Świetny artykuł, i ta końcówka o biznesie takim jak lubię a nie tym cwaniackim pokolenia X, Y, czy Zet. pozdrawiam. Anna K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Serdecznie dziękuję za ten komentarz i polubienie bloga.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

WSPÓLNA ROLA FINANSÓW I S&OP - SZMINKA NR 4

Czy zastanawialiście się jak udziałowcy podchodzą do biznesu, jak na niego patrzą? Otóż patrzą na swoje biznesy w długim horyzoncie czasowym. Z tego też wynika potrzeba planowania długookresowego. Planowanie krótkookresowe - uwierzcie - nie zapewni raczej kontynuacji biznesu na lata. Przewidywanie czegokolwiek, planowanie czegokolwiek, czy prognozowanie czegokolwiek jest ekstremalnym ryzykiem. Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości, ale..... no właśnie, ale te firmy, które rozumieją narażanie się na ryzyko, potrafią sprawnie poruszać się w niepewnym i ostatnio szczególnie niestabilnym środowisku biznesowym, mają znacznie większe szanse na przetrwanie różnej maści kryzysów. Mało tego, często firmy, które przetrwały kryzys wychodzą po tej walce silniejsze i jeszcze bardziej odporne na różne perturbacje. Co to jednak oznacza, że firma rozumie narażanie się na ryzyko? Co to oznacza, że firma potrafi poruszać się w niepewnych warunkach? To oznacza po prostu strategiczne podejmowanie...

Przeżyłam, bo ruski oligarcha nie przyjechał - CZ.II - SZMINKA NR 10

Po wszystkich wydarzeniach, które opisałam w CZ.I, w poprzednim tekście jedno stało się dla mnie jasne – muszę się odnaleźć w całym tym irracjonalnym rozgardiaszu i muszę mieć współpracujący i rzetelny zespół, bo sama wszystkiego nie dźwignę. Muszę być z ludźmi, aby ludzie byli ze mną. Tak narodziła się koncepcja punktów kontrolnych inaczej zwanych check pointami, a ich celem było opanowanie sytuacji w firmie w całym obszarze produkcyjnym i to nie tylko na tym jednym kontrakcie. Te check pointy tak naprawdę były rozpaczliwą próbą zapanowania nad nawarstwiającymi się problemami i wdrożenia odpowiedniego zarządzania ryzykiem, czego byłam nauczona w dotychczasowej swojej pracy zawodowej. Moim celem teraz było nie tylko ratowanie tego, co już się posypało, ale zapobieganie podobnym sytuacjom i katastrofom. Marzyłam o uporządkowaniu procesów w taki sposób, aby sprawy toczyły się z automatu w sposób właściwy. Tu potrzebne są też właściwe procedury i spółka nawet je miała, ale naprawdę ...

CZYM PACHNIE DESZCZ - WSTĘP - SZMINKA NR 11

Jeśli będziecie usiłowali zrozumieć, dlaczego piszę tę książkę i dlaczego wkręcałam się w pewne trudne sytuacje zawodowe, a także dlaczego moje ambicje były właśnie takie, a nie inne i dlaczego zawsze uparcie brnęłam do przodu, choć nikt mi już nie dawał szansy - to przytoczę jedno zdarzenie z mojego dzieciństwa, które być może zaważyło na tym wszystkim. Na moich decyzjach, walce do końca bez względu na to czy oficjalnie wygram i na niepoprawnym optymizmie i wierze w to, że coś się da zrobić jeśli naprawdę się uprę. Sama do dziś poszukuję odpowiedzi na wiele trudnych pytań, które sobie zadaję, usiłując rozwikłać zagadkę siebie samej. A uwierzcie - jest to największa zagadka mojego życia – ja sama. Wychowałam się w małej wsi Drożków w województwie lubuskim. Dość długo wychowywałam się u moich dziadków, którzy byli bardzo uczciwymi i skromnymi ludźmi. Ich zasady były proste, w dużej mierze zbudowane na bazie wartości chrześcijańskich, które skutecznie mi wpoili, choć nie do końca udało s...